Najbliższe, krew z krwi, bez cienia wątpliwości a jednak ….
To, co napiszę, jest wynikiem worka doświadczeń nie tylko moich, ale mnóstwa kobiet, które na codzień mierzą się z potęgą miłości do swoich córek i matek.
A często miłości to niełatwe.
Każda jakby podobna , ale inna niemalże w każdym calu.
Żyjące przez znaczną część życia pod jednym dachem ( o tych, którym los zgotował wspólne mieszkanie na zawsze- nie wspomnę )a jakby ich rzeczywistość różniła się pod każdym względem.
Kochają się , że jedna za drugą w ogień by skoczyła , a na codzień trudno posklejać słowa, żeby było dobrze , miło , ciepło…
Uzależnione od siebie jak papieros od ognia.
Waleczne , silne, zawsze gotowe, choć w środku kruche , z walącym mocno sercem , które przy byle słowie niemalże wyskoczy z bolącej piersi.
Dlaczego jest tak trudno???
Dlaczego nie można tak jak syn, na miękko, z uśmiechem?
Bo natura kobieca jest inna. Przez lata milczymy zbierając gorzkie słowa na karku doświadczeń.
I czasami tak jest do końca.
Czasami jednak coś pęka i worek żali się wysypuje.
Wtedy zaczyna się dramat niezrozumienia.Dlaczego?Za co?
Nie ma dobrej rady na posklejanie ran … nie da się skleić pokruszonego wazonu z kryształu.
Jest jednak coś , co powinno zawsze być najważniejsze MIŁOŚĆ.
Ta potrafi góry przenosić i na jej plecach można przejść nawet bardzo trudną drogę.
Ona da radę. Ona nie powie , że jest zmęczona , nie chce rozmawiać, nie pomoże, nie poda ręki…
Jeśli jest miłość ,dacie radę. Przecież jesteście najbliższe : matka z córką.
Sama nie mam doświadczenia w byciu mamą córki.Mam syna i nasze relacje są bardzo dobre, mam nadzieję, że mój syn ma takie samo zdanie.
Mam doświadczenie jako córka kobiety , która sama będąc z pokolenia powojennego jako dziecko nie zaznała wielu radości.
Miłości dla mnie , którą mnie obdarza po dziś dzień wystarczyłoby jeszcze dla paru osób.
Przyjaciółką jednak Mama zaczęła starać się być dla mnie w wielu mocno dojrzałym. Doceniam , ponieważ znając historie moich koleżanek ich matki nigdy do tego się nawet nie przymierzyły.
Wracając do wspomnień z dzieciństwa ( może wczesnej młodości ) pamiętam historię, która na pozór wydawać by się mogła błaha.
A jednak ja ją pamiętam do dziś.
W mroźny, grudniowy dzień przed sklepem jubilera ustawiła się kolejka.
Młodszym czytelnikom wydawać by się mogło to nieco dziwne , ale w latach osiemdziesiątych przed każdym sklepem , do którego „coś rzucono” natychmiast ustawiała się kolejka.
Jako młoda dziewczyna stanęłam i ja licząc kieszonkowe , które miałam w kieszeni.Przede mną stanęła starsza o rok koleżanka wraz z mamą.
Mama Kasi z zaciekawieniem oglądała ofertę sklepu, po czym zwróciła się do córki:
-który pierścionek Kasiu podoba Ci się?
Kasia wskazała na dwa leżące obok siebie srebrne drobiazgi.
- -Bardzo dobry wybór. Obydwa naprawdę interesujące. Masz bardzo dobry gust, kochanie.
- Kasia spojrzała na matkę i zapytała:
- – A tobie mamo, który się podoba?
- -Mi ten z dużym, błękitnym oczkiem
- -Tak, idealnie będzie pasował do Twoich oczu i sukienek. Niebieski to przecież Twój ulubiony kolor.
- Ta rozmowa, zasłyszana przez przypadek zapadła mi w pamięci do dziś,
- Często do niej wracam …
- Rozmowa matki z córką.Takie niby nic … przed sklepem jubilera.
- Czasami warto pomyśleć o tym, że rozmawiać warto nie tylko na tematy wzniosłe i ważne.
- Z tych błahych i mniej ważnych składa się przecież nasze życie…
- I czasami te właśnie zostają nam w pamięci.
To tak … w nadchodzącym Wielkim Tygodniu , do przemyślenia.
Ściskam
Małgosia